dr Błażej Popławski
Marzec
2013 roku przyniósł Kenii test demokracji. Miliony mieszkańców tego
kraju ruszyło do urn wyborczych, wybierając prezydenta,
parlamentarzystów, przedstawicieli władzy samorządowej. To najważniejsze wybory w historii niepodległej Kenii.
Komentatorzy
ostrzegali przed powtórzeniem się w marcu 2013 roku sytuacji z przełomu
2007 i 2008 roku, kiedy po wyborach prezydenckich doszło do krwawych
zamieszek. Śmierć w nich poniosło ok. 1100 osób, a setki tysięcy zostało
zmuszone do opuszczenia swoich domów. W 2007 roku o władzę w Kenii
rywalizowali Mwai Kibaki, popierany przez grupę etniczną Kikuju oraz
Raila Odinga, pochodzący z Luo. Awaria systemu komputerowego przy
podliczaniu głosów stała się pretekstem do podważenia poprawności
całości procedury. Etniczne pogromy, starcia Kikuju z Luo, zachwiały
pozycją Kenii na arenie międzynarodowej. Wpływy z handlu i turystyki
znacznie zmalały. Dopiero utworzenie rządu jedności narodowej z
prezydentem M. Kibaki i premierem R. Odingą uspokoiło sytuację w kraju.
W 2010
roku, w referendum ogólnokrajowym przyjęto nową konstytucję, całkowicie
zmieniającą procedury wyborcze. W głosowaniu ludowym wzięło udział 72%
Kenijczyków, projekt konstytucyjny poparło 68%. Dokument ten jest
objętościowo cztery razy większy od polskiej Konstytucji. W jego treści
nietrudno dostrzec obszerne passusy przepisane przez Kenijczyków z
konstytucji Republiki Południowej Afryki. Siłą dokumentu nie jest jednak
jego oryginalność. Lektura konstytucji Kenii klarownie sugeruje, że
celem ustawy zasadniczej jest zapobieganie kryzysom, przeciwdziałanie
trybalizmom niszczącym scenę polityczną i rozwiązywanie konfliktów na
drodze konsensualnej. Wybory 2013 roku miały być testem dla demokracji
kenijskiej i sprawdzianem dla Konstytucji.
Kandydaci i partie
Procedurę
rejestracji, dokładnie określoną w nowej Konstytucji, przeszło ośmiu
kandydatów, z których od początku liczyło się naprawdę dwóch – Uhuru (w
suahili – wolność) Kenyatta i Raila Odinga. Obaj politycy brali już
udział we wcześniejszych wyborach – U. Kenyatta poniósł porażkę w 2002
roku, zaś R. Odinga przegrał pięć lat później. Zgodnie z ustawą
zasadniczą, kandydaci zgłaszani byli w parach prezydent – wiceprezydent.
U boku U. Kenyatty stanął William Ruto, zaś u boki R. Odingi – Kalonzo
Musyoka.
U.
Kenyatta i W. Ruto uzyskali poparcie Sojuszu Jubileuszowego (Jubilee
Alliance) – koalicji utworzonej przed wyborami przez cztery partie:
Narodową Koalicję Tęczową (National Alliance of Rainbow Coalition),
Zjednoczoną Partię Republikańską (United Republican Party), Sojusz
Narodowy (National Alliance), Kongres Republikański (Republican
Congress). Główne grupy etniczne, z których wywodzili się działacze
Sojuszu Jubileuszowego to Kikuju i Kalendżin. R. Odinga i K. Musyoka
uzyskali poparcie Koalicji na rzecz Reform i Demokracji (Coalition for
Reforms and Democracy), utworzonej przez 14 partii, opartej na
działaczach ODM i plemieniu Luo.
Kampania wyborcza
Główne
kwestie, wokół których ogniskowała się debata przedwyborcza, obejmowały:
regulację podziału gruntów publicznych, walkę z korupcją i trybalizmem w
polityce oraz odpowiedzialność U. Kenyatty i W. Ruty za zamieszki po
wyborach z 2007 roku, o których prowokowanie oskarża obu polityków
Międzynarodowy Trybunał Karny. Zgodnie z amerykańskim stylem kampanii,
zorganizowano debaty telewizyjne z udziałem kandydatów. U. Kenyatta
zatrudnił zdecydowanie lepszych spin-doktorów. Stylizując swe
wystąpienia na dyskurs Baracka Obamy, wygrał medialne starcie. Od
początku U. Kenyatta traktował kampanię jako inwestycję – ten
najbogatszy biznesmen Kenii, którego majątek szacowany jest na pół
miliarda dolarów, wydał na reklamę ponad 100 mln dolarów. Dzienniki
kenijskie wypełniały reklamy wyborcze U. Kenyatty. W radiu i telewizji
kandydat ten był o wiele częściej słyszalny i widzialny od konkurentów.
Czynnikiem,
który zaważył na ocenie kandydatów nie były jednak kwestie merytoryczne
– choć część komentatorów próbuje klasyfikować program U. Kenyatty jako
bardziej neolibarny, a program R. Odingi jako bardziej
socjaldemokratyczny. Wybór lidera kraju wiązał się bardziej z oceną
przeszłości Kenii – spuścizny półtorej dekady rządów Jomo Kenyatty,
dwóch i pół dekad dyktatury Daniela arapa Moi oraz dziesięciolecia
prezydentury Mwai Kibakiego. Przeszłość Kenii naznaczona była walką o
władzę między plemionami – także kampania wyborcza 2013 roku bazowała na
grze resentymentami etnicznymi, próbach pozyskania głosów plemion.
Hasłem naczelnym prezydentury J. Kenyatty (1964–1978) było harambee,
co w suahili oznacza „ciągnąć razem”. Apel J. Kenyatty o współpracę
narodową, o angażowanie się w politykę, doprowadził do zaniku granic
sfery publicznej i prywatnej, rozrostu korupcji i zwiększenia wpływów
plemienia Kikuju. Po śmierci Baba yaTaifa (ojca narodu) władzę objął
Daniel arap Moi. Hasłem nowych władz (1978–2002) było nyayo –
podążanie śladami. W przypadku D. A. Moi, nyayo oznaczało etniczne
krążenie elit – wymianę Kikuju na Kalendżin, którzy szybko zdominowali
scenę polityczną Kenii. Z plemienia tego pochodzi kandydat na
wiceprezydenta William Ruto.
Wybór
między Uhuru Kenyattą a Railem Odingą jest zatem oceną działalności
politycznej ich ojców – Jomo Kenyatty i Ogingi Odingi. Autobiografia
tego ostatniego nosi tytuł „Not yet Uhuru” („Jeszcze nie
wolność”). Polityk wykazywał w niej, że niepodległość nie jest synonimem
suwerenności, ze o wiele ważniejsze jest wykształcenie się świadomości
politycznej Kenijczyków. Raila Odinga w trakcie kampanii odwoływał się
postulatów formułowanych przez ojca, trawestując tytuł jego biografii.
Wskazywał, że czas rządów Uhuru (Kenyatty) nie nastał i Kenijczycy są
„gotowi na zmiany” („tuko tayari”). Syn Jomo Kenyatty wybrał na hasło kampanii „tuko pamoja” – „Jesteśmy zjednoczeni”. Kenijczycy przy urnach wybrali „zjednoczenie”.
Wybory
Wybory
odbyły się 4 marca. W przypadku, gdyby żaden z kandydatów nie uzyskał
ponad połowy głosów z co najmniej połowy hrabstw, drugą turę z udziałem
dwóch kandydatów, którzy zdobyli największą liczbę głosów, planowano na
11 kwietnia.
Głosowano
od świtu (06.00) do zmierzchu (17.00). Kenijczycy ustawili się w
długich kolejkach do lokali wyborczych. Po raz pierwszy wybierano nie
tylko prezydenta i posłów, lecz także senatorów, członków zgromadzeń
hrabstw i gubernatorów. Władze przedsięwzięły specjalne środki
ostrożności – ulice miast i miasteczek patrolowało blisko 100 tysięcy
policjantów.
Każdy z
wyborców miał ze sobą nowoczesną kartę identyfikacyjną – efekt
trwającego miesiącami ogólnonarodowego programu biometrycznego
(Biometric Voter Registration). Chciano zminimalizować
prawdopodobieństwo fałszerstw wyborczych. Pomocy udzieliły władze
Kanady. Celem było przekazanie nowych dowodów jak największej liczbie
wyborców. Szacowano, że uprawnionych do głosowania jest ok. 18 mln
Kenijczyków (z 45-milionowej populacji całego kraju). Ostatecznie wydano
14,3 mln kart (1,77 mln w samym Nairobi) – najwięcej problemów
dostarczył żmudny proces identyfikacji Kenijczyków, żyjących poza
granicami kraju. Odnotowano ok. 20 tys. nieudanych prób podwójnej
rejestracji. Kanadyjski system rejestracji okazał się jednak zawodny. W
kilku miastach głosy liczono ręcznie, a palce wyborców, którzy oddali
głos oznaczano kolorową farbą.
Według
zagranicznych obserwatorów głosowanie przebiegło prawidłowo i w
pokojowej atmosferze. Do kilku ataków na głosujących doszło na wybrzeżu.
Sprawcami byli członkowie Republikańskiej Rady Mombasy (Baraza la
Jamhuri la Mombasa), organizacji działającej od 1999 roku, postulującej
oderwanie się pasu nadmorskiego od Kenii. Hasłem secesjonistów jest „Pwani si Kenya!” –
„Wybrzeże nie jest Kenią!”. Baraza często oskarżana jest o szerzenie
ekstremizmu religijnego (hasła wprowadzenia szariatu; postulat
zwierzchności sądów kadich nad sądami państwowymi), antyokcydentalizm
(niechęć wobec turystów z Europy i USA), sprzyjanie ideom restauracji
władzy arabskiej na wybrzeżu (wizja unii Mombasy z oderwanym od Tanzanii
Zanzibarem i renesansu nadmorskiego sułtanatu). W 2008 roku organizacja
ta została zdelegalizowana. W marcu 2013 roku Baraza dokonała kilku
ataków na posterunki policji. Jej działacze nawoływali do bojkotu
wyborów.
Warto
jednak podkreślić, że śmierć kilkunastu osób, ofiar ataków Baraza, nie
wpłynęła na przebieg wyborów. Wzięło w nich udział 70% Kenijczyków
uprawnionych do głosowania. Frekwencja stanowi dowód dojrzałości
politycznej narodu, zainteresowania przyszłością kraju. Kenia zdała test
demokracji.
11 marca, zgodnie z procedurą wyborczą, ogłoszono wyniki. Wygrała wolność (Uhuru).
Syn pierwszego prezydenta Kenii uzyskał niespełna 51% głosów. Z
zagranicy napływają kolejne gratulacje dla nowego lidera narodu.
Sukces U.
Kenyatty i zapowiedź zaprzysiężenia na 26 marca wywołały sprzeciw ODM.
Do krwawych zamieszek jednak nie doszło. R. Odinga nie wyprowadził
swoich zwolenników na ulicę, lecz – apelując do Kenijczyków pokój –
zadeklarował wszczęcie legalnej procedury odwoławczej. To kolejny dowód
na akceptację procedur demokratycznych przez Kenijczyków.
Prawdopodobieństwo destabilizacji kraju, krwawych zamieszek plemiennych,
gdzie przynależność etniczna decyduje o poglądach politycznych, jest
zdecydowanie mniejsze niż miało to miejsce pięć lat temu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz